piątek, 6 grudnia 2013

Capítulo Tres- Wiedziałam, że skądś cię kojarzę!

*Camila*

Obudził mnie mój jakże wspaniały brat wpadając do pokoju i rzucając we mnie poduszką.

-Javi idioto nudzi ci się? Jeśli tak to wyjdź, ja tu śpię- wysyczałam nie otwierając oczu i schowałam głowę w poduszkę, którą przed momentem dostałam w głowę.
-Ta to się nigdy nie zmieni- stwierdził Javier kręcąc bezradnie głową- nawet w urodziny wredna- zaśmiał się, a ja gwałtownie wstałam. Zapomniałam o moich urodzinach...znowu. Dokładnie tak samo było rok temu. I dwa. I trzy... Mniejsza o to. Dopiero teraz spojrzałam na mojego przyrodniego brata, a zarazem najlepszego przyjaciela. Siedział i zachowywał się jak pozytywny idiota, którym w zasadzie jest. Musiałam mieć bardo głupią minę, bo Javi roześmiał się jeszcze głośniej, podniósł się i mnie przytulił.

-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. W ramach twoich urodzin przygotowałem wiele niespodzianek- powiedział szybko z podejrzanym uśmiechem na ustach
-Mam się bać?- zapytałam podejrzliwie. Znałam go i wiedziałam, że jemu mogą przyjść do głowy różne głupie pomysły.
-Nie, skąd- odparł, ja jednak wiedziałam swoje
-A powiesz mi co przygotowałeś?- zrobiłam maślane oczy
-Hmmmm... nie!
-Ej no! To ja w takim razie nigdzie nie idę!- rzuciłam się obrażona na łóżko
-Idziesz!
-Nie
-Łamiesz mi serce!- wykrzyknął z teatralnym oburzeniem- wstawaj debilu!- krzyknął po czym ściągnął mnie z łóżka. Nie miałam innego wyjścia, musiałam iść za nim. Zeszliśmy na dół, gdzie roznosił się zapach naleśników.

-Smacznego- powiedział mój przyrodni brat stawiając przede mną śniadanie i kakao- Sam robiłem- dorzucił z uśmiechem
-To na pewno jadalne?- zapytałam podejrzliwie patrząc na jedzenie. Wzięłam z szafki Nutellę i posmarowałam nim pierwszy naleśnik. niepewnie ugryzłam. Doznałam szoku.- To jest pyszne!
-Wątpiłaś?
-To pytanie retoryczne?
-Zjadaj szybko, bo to dopiero początek- uśmiechnął się szeroko
-A co będziemy robić?
-Będziemy...- urwał- na prawdę sądziłaś, że jestem tak naiwny i ci powiem?
-Naiwny? Nie. Po prostu głupi- odparłam i poklepałam Javiera po ramieniu

***

Wyszliśmy z domu. Długo jechaliśmy. Podczas drogi Javi zawiązał mi oczy. Coraz bardziej zaczął mnie przerażać. Mój brat słynie z dość specyficznego poczucia humoru.

-Javier?
-Hmmm?
-Gdzie jedziemy?- zapytałam z nadzieją, że chociaż raz mi odpowie
-Śmieszna jesteś- odpowiedział
-Ale nie wywieziesz mnie do lasu, nie poćwiartujesz na kawałki i nie zjesz?- zadałam kolejne pytanie i choć miałam na oczach przepaskę wiedziałam, że szeroko się uśmiecha
-No wiesz co? Moją małą siostrzyczkę?
-Ty do wszystkiego jesteś zdolny. Poza tym nie jestem mała- naburmuszyłam się. Reszta drogi minęła nam w milczeniu.

Wysiedliśmy  z samochodu i weszliśmy do jakiegoś budynku. Wjechaliśmy windą, a gdy z niej wyszliśmy owiało mnie chłodne powietrze. Javier zdjął mi opaskę z oczu. Znajdowaliśmy się dachy jednego z najwyższych budynków Madrytu. Widok był przecudny, ale coś mnie zaniepokoiło.

-Teraz mnie zrzucisz prawda?- spytałam mojego brata. On jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo zza komina wyskoczyli moi przyjaciele:

-Niespodzianka!- krzyknęli i zaczęli składać mi życzenia.

Po życzeniu mi zdrowia i szczęścia przyszedł czas na tort.

-Pomyśl sobie jakieś marzenie, które chciałabyś, żeby się spełniło jako pierwsze- szepnął mi do ucha brat.

***

*Marc*

Od rana chodziłem przygaszony. Nie miałem na nic ochoty. Na treningu się obijałem, przez co oberwało mi się od trenera. Nie zależało mi. Siedziałem już w domu, wygrzebałem stary album i zacząłem oglądać zdjęcia. Dzisiaj ma urodziny. Minęło tyle czasu, a ja o niej nie zapomniałem. Wątpię, że kiedykolwiek to nastąpi. Brakuje mi jej. Mimo że teraz mam grono przyjaciół, gdybym miał szanse ją zobaczyć porzuciłbym wszystko i się z nią spotkał. A tak? Nie wiedziałem nawet, czy żyje. Nagle usłyszałem klucze przekręcane w drzwiach. Nie musiałem się podnosić, miałem pewność, że to Tello. Tylko on poza mną miał do nich dostęp. Nawet Sandra ich nie posiadała. Właśnie Sandra! Natychmiastowo poderwałem się i nerwowo biegałem po całym mieszkaniu. Cristian patrzył na mnie jak na idiotę:

-Stary co ci jest?- zapytał
-Zapomniałem, że umówiłem się z Sandrą o 15
-Jesteś grubo spóźniony, więc i tak nie opłaca ci się iść, a teraz siadasz i spowiadasz się starszemu koledze
-Ale ty jesteś młodszy!
-Serio chcesz się kłócić o te kilka miesięcy?- zapytał, a ja pokręciłem przecząco głową- No to  mów co ci jest, bo Bartra, który nie chce się kłócić to nie Bartra

Nic nie odpowiedziałem. Wyjrzałem przez okno. Ona gdzieś tam jest, wiem to.

-A to kto?- spytał chwytając zdjęcie Camili
-Nie twoja sprawa-burknąłem i wyszarpnąłem fotografię z jego rąk
-Wiesz, ze możesz liczyć na mnie w każdej sprawie. Nawet jeśli chodzi o pedofilię.
-Jaką pedofilię?!
-Przecież to dziecko!
-Boże..- ręce mi opadły
-Ale ja jestem Cristian- odparł z dumą
-Chcesz poznać całą historię?- zapytałem. Nigdy nie chciałem nikomu mówić o Cami, ale potrzebowałem
rozmowy

Potaknął mi skinieniem głowy, i rozsiadł się na dywanie.

-Camila to moja przyjaciółka.- zacząłem-Nie przerywaj!- upomniałem Tello, widząc, że chce coś powiedzieć- Nie widziałem jej już sześć lat. Była dla mnie wszystkim- uśmiechnąłem się- wszystko robiliśmy razem. Nierozłączni. Do czasu, kiedy musiała wyjechać...

Opowiedziałem Cristianowi historię Cami. Ulżyło mi.

-Teraz rozumiem, czemu jesteś taki nieobecny. Ale dlaczego dzisiaj? Zawsze wesoły, a..
-A dzisiaj nie?- przerwałem wpół słowa- Dzisiaj ma urodziny. Kończy 21 lat
-Mam jeszcze jedno pytanie. Skoro nie masz z nią kontaktów od sześciu lat, to skąd wiesz, że żyje. Może miała jakiś...
-Nawet nie waż się tego kończyć! Skąd to wiem? Po prostu czuję. Czuję, że jest. Może teraz się śmieje, w gronie nowych przyjaciół- zaśmiałem się gorzko
-Nigdy nie pojechałeś się z nią spotkać?
-Nie było jak. Nie odbierała ode mnie...
-I tak łatwo odpuściłeś?! To nie w twoim stylu!
-Wiem! Wiesz dlaczego nigdy się nie poddaję?! Bo cholernie, żałuję, że wtedy to zrobiłem! Obiecałem sobie, że nigdy więcej się nie poddam!
-Wtedy tego nie zrobiłeś, więc zrób to teraz. Za półtora miesiąca gramy mecz w Madrycie. Znajdziemy ją...

*Camila*

Siedziałam sobie z moim bratem na komisariacie. Idiota znowu przekroczył prędkość. Oczywiście musiał zacząć się wykłócać i skończyło się jak zwykle.

-Ja stąd spadam, nie chce mi się tu siedzieć- powiedziałam w pewnej chwili Javiemu
-Zostawisz mnie tu samego?
-Hmm... tak. To pa- odparłam i wyszłam

Wychodząc wpadłam na jakiegoś mężczyznę

-Nic pani nie jest?- usłyszałam
-Nie... chyba nie.- powiedziałam, chociaż od jego mocny perfum zakręciło mi się w głowie
-To dobrze. Może w ramach przeprosin da się pani zaprosić na kawę?- zapytał z szelmowskim uśmiechem.
-Ale to ja na pana wpadłam- zdziwiłam
-Skoro tak pani tak twierdzi. Czyli co? Idziemy?

Zawahałam się. Wpadam na faceta, a ten od razu zaprasza mnie na kawę? Raz się żyje, zgodziłam się. I to była dobra decyzja. Alvaro, bo tak miał na imię chłopak, był 21-letnim Hiszpanem. Dowiedziałam się o nim dużo- o jego rodzinie, zainteresowaniach, dzieciństwie. Właśnie dzieciństwo. On również chciał, bym zwierzyła mu się z moich wydarzeń.

-Nie wiem- odparłam krótko
-Nie wiesz?
-Nie. Nie pamiętam.
-Nie musisz mówić jeśli nie chcesz.
-Nie to nie tak. Na prawdę nie pamiętam. Miałam wypadek...

Nie wiedzieć czemu zwierzyłam się ze wszystkich moich problemów. Z tego jak bardzo chciałam przypomnieć sobie wszystko. Z tego, że chciałam wiedzieć, im byłam zanim przyjechałam do Madrytu. On uważnie wysłuchiwał i pocieszał. A przecież nie musiał. Mógł po prostu mnie olać i zostawić, ale nie zrobił tego. Byłam mu za to wdzięczna. Potrzebowałam osoby, której mogłam o tym opowiedzieć. Mój brat nie lubił kiedy zaczęłam mówić, jak bardzo chciałabym powrócić do przeszłości, by poznać osobę, którą jestem,a właściwie byłam....

-Nie mówmy już o tym- powiedział, kiedy zobaczył, że w moich oczach pojawiają się łzy- Lubisz piłkę nożną?- zapytał znienacka
-Tak. Lubię grać z bratem i jego przyjaciółmi, jednak rzadko oglądam. Czemu pytasz?
-Bo zaraz mam trening i wypadałoby, gdybym się pojawił
-Jesteś piłkarzem?
-Jakoś wyszło. Gram w Realu
-Wiedziałam, że skądś cię kojarzę!
-Czyli jednak zdarza ci się obejrzeć mecz?
-Zdarza się zdarza- zaśmiałam się

Jak ten chłopak to robił? Potrafił mnie rozśmieszyć zwykłymi, prostymi słowami. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam z Alvaro w kierunku Santiago Bernabeu...
________________
Nie, wcale nie pisałam tego rozdziału dla Dominiki :3
Badstuberowa, wiedz, że to dla Ciebie! <3
Tak wiem, miał pojawić się 2 tygodnie temu , ale brak weny i takie tam...

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. One naprawdę motywują <3
Komentujcie, choćby z anoinima, chociaż najzwyklejsze ':)'
Możecie również krytykować, jeśli coś Wam się nie podoba.Uzasadnioną krytykę również przyjmuję :)

Blokada na komentarze jest z powodu nadmiernego spamu o nowym rozdziale pewnej osoby, pod starym blogiem, nie dlatego, że przejmuję się hejtami.

Trzymajcie się :3


PS. Zapraszam na drugiego bloga: 
http://von-unten-nach-oben.blogspot.com